Goni cię. Uciekaj. Nie daj się.
Zdusiłam krzyk, uprzednio zakrywając usta dłonią. Znów ten sam, odrażający sen.
Uspokoiwszy oddech, spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę szóstą dwadzieścia pięć.
Przeszłam cichutko obok materaca Harolda, nie chcąc przerwać jego błogiego snu, po czym ruszyłam na palcach w stronę kuchni. Zdziwiłam się niemało, widząc tam Zayn'a.
Siedział przy stole, popijając kawę. Podeszłam do szafki, całkowicie go ignorując.
- Co tu robisz tak rano? Wiedźmy i tym podobne stwory jeszcze śpią - powiedział z kąśliwym uśmieszkiem.
- Wyobraź sobie, że cieszyłam się tym nowym, cudownym dniem, póki nie zobaczyłam twojej... twarzy. Poza tym, wilkołaki i tym podobne stwory zdaje się również jeszcze śpią, a raczej już śpią.
Posławszy mi jedno ze swych nienawistnych spojrzeń, wypił duszkiem resztę zawartości swojego kubka, a następnie oparł się o krzesło, zamykając oczy. Miał na sobie jedynie białą koszulkę na ramiączka oraz żółte bokserki.
Szybko przeniosłam wzrok na blat kuchenny, ażeby nie zauważył, iż mu się przyglądam. Po chwili siedziałam naprzeciwko niego, dzierżąc w dłoni kubek z kawą.
Pomimo picia tego niby orzeźwiającego napoju, oczy same mi się zamykały.
Nie chciałam się ośmieszyć, lądując nosem w kubku, więc czym prędzej opuściłam kuchnię z zamiarem zdrzemnięcia się na kanapie w salonie. Ziewając, ułożyłam się wygodnie i już po chwili odsypiałam niespokojną noc.
Obudziłam się niedługo potem, z odrazą i zdziwieniem stwierdzając, iż miałam sen z Malikiem w roli głównej. Najbardziej niepokojącym epizodem tego snu był ostry seks na kanapie.
Nie, to niemożliwe.
Raz, śniąc o scenach erotycznych, w których jestem osobą wykorzystywaną, budzę się z krzykiem, następne zaś, podobne tematycznie, relaksują mnie.
Jak w ogóle mogę się relaksować, przeżywszy TAKIE rzeczy?!
Z burzliwych rozmyślań wyrwał mnie dźwięk jego zadowolonego głosu.
Dopiero teraz zauważyłam, że siedział cały czas na fotelu obok, zapewne obserwując mimikę mojej twarzy.
- O czym śniłaś? - zapytał z dumą - Bo niejednokrotnie słyszałem swoje imię z charakterystycznym zawodzeniem, co wskazywało na jednoznaczną sytuację.
- Czyżby? Musiałam z ogromną satysfakcją pozbywać się twojej męskości - zbliżywszy się do niego, szepnęłam słodko - Swoją drogą, nie mam pojęcia w jaki sposób podrywasz te wszystkie lalunie z takim rozmiarem.
Myliłam się, przeczuwając swoje zwycięstwo. Zmienił wyraz twarzy jedynie na sekundę, urażony moimi słowami.
- Tak, czy siak, śniłaś o moim członku, co jest swego rodzaju sukcesem, czyż nie?
Uśmiechając się tryumfalnie, przesłał mi całusa w powietrzu.
Nienawidzę go.
Wchodząc po schodach, zaciskałam dłonie ze złości. Nigdy więcej nie zasnę na kanapie, narażając się na to, że Pieprzący-Dupek odgadnie moje sny. Wciąż warcząc ze zdenerwowania, otworzyłam drzwi. Miałam nadzieję, że tutaj w końcu odeśpię noc, spokojna o tajemnicę moich snów, jednak przekroczywszy próg pomieszczenia, ujrzałam Harrego w samych spodniach.
Od razu przypomniał mi się wczorajszy wieczór – jego wyznanie i namiętne pocałunki. Gdybym nie zareagowała w porę, rozdziewiczyłabym go.
Speszyłam się, spuszczając głowę w dół i zalewając czerwienią. On natomiast zdawał się w ogóle tego nie zauważyć. Miał wyśmienity humor.
Czy mogło to być związane z poprzednim wieczorem? Ze mną?
Odpowiedź otrzymałam po chwili, dostając słodkiego całusa prosto w usta. Najwyraźniej dopiero dotarł do mnie fakt, iż jestem z nim w związku.
Chodzę z Harrym , jakkolwiek wyniośle to brzmi.
Złapawszy moją rękę, wyprowadził z pokoju.
Zapomniałam, że przyszłam tu spać. Liczyło się tylko to, że trzyma mnie za dłoń, a ja jestem w stanie pójść za nim wszędzie, wiedząc, iż nic złego mi nie grozi. Ślepo kroczyłam za jego sylwetką, niedowierzając temu wszystkiemu. Los doprawdy potrafi zaskakiwać.
Gdy dotarliśmy do kuchni, z pociągającym uśmiechem odsunął mi krzesło, gestem ręki każąc na nim usiąść i przybliżając się na naprawdę małą odległość.
- Czego madame sobie życzy? - zapytał, uprzednio zawieszając na ramieniu starą ścierkę i pochylając się nisko.
- A co pan mi proponuje? - patrząc na niego kokieteryjnie, odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Dzisiejszym daniem głównym jest kelner w sosie własnym, potrawa pięciogwiazdkowa.
- To ja poproszę z dostawą do pokoju.
Usłyszawszy to, zaśmiał się cicho.
- No proszę was! - Zayn, opierając się o framugę drzwi, chichotał gardząco - „Kelner w sosie własnym”? „Dostawa do pokoju”? Kabaret to z was raczej marny.
Razem z Harrym spojrzeliśmy na siebie, kręcąc głowami z politowaniem i postanawiając go ignorować.
- A jest jakaś kelnerka w byle jakim sosie? - zapytał, usiadłszy obok mnie i oparłszy nogi na stole - Poproszę ją na miejscu.
Podłożył ręce pod głowę i zamknął oczy. Po chwili otworzył jedno z nich, krzycząc: „Raz, raz!”
Co za zadufany w sobie patafian! Miałam ochotę rozerwać go na strzępy, zabić w ogromnych męczarniach.
- Rozumiem, teraz się nie odzywamy, tak? - wstał obojętnie od stołu i zaczął się kierować ku wyjściu - Ta kelnerka może być z dostawą do salonu - powiedział, puszczając oczko - A, byłbym zapomniał! Dobroduszny i miłosierny nasz Harrusiu, czy coś tam, sprawdź w chwili wolnej, a to rozumiemy jako DZISIAJ, co się dzieje z naszym Liam'em, bo zaczął nam ostatnio świrować.
Pomachawszy, opuścił pomieszczenie.
Hazza zacisnął dłonie z siłą, pod wpływem której zbielały mu kłykcie. Jednakże po chwili rozluźnił uścisk, wypuszczając ze świstem powietrze.
Zobaczywszy, jak zaszkliły mu się oczy i jak chowa twarz w dłonie, aby to ukryć, nie wytrzymałam – wstałam energicznie od stołu i ruszyłam w stronę salonu. Nie znalazłszy tam Mulata, weszłam na górę.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknęłam, wchodząc do jego pokoju.
- W tej chwili? Ciebie nago - wzdrygnął się - ale to nie jest miły widok.
Zacisnęłam dłonie.
- To uszczęśliwię cię, gdyż nie będziesz musiał znosić tego widoku. Nigdy.
- Tak ci się tylko wydaje - przygniótł mnie do ściany, a na twarzy wciąż widniał charakterystyczny dla jego osoby dumny, pewny siebie uśmiech - Nawet nie zauważysz, jak wylądujesz w moim łóżku, błagając o więcej i więcej.
Plask.
Odwrócił się, trzymając za pieczący policzek.
- Tak ci się tylko wydaje - naśladowałam go - Nie tknęłabym cię, choćbyś był ostatnią istotą na ziemi, a ode mnie zależałoby, czy gatunek ludzki przetrwa. Lepiej, żeby wymarł, aniżeli posiadał twoje cechy. Prędzej moja zmarła matka zapuka do drzwi tego domu - dodałam, wychodząc.
Oparłam się o barierkę schodów, ciężko dysząc.
- Jess? - usłyszałam głos Harrego.
Rozpłakawszy się, wtuliłam w jego tors.
- Ty nie będziesz mnie tak traktował, prawda? - szeptałam nerwowo przez łzy - Tobie nie zależy na seksie? Błagam, nie pozwól mi przeżywać ponownie tego piekła.
- Spokojnie, Jessica, uspokój się - czułam, jak jego dłoń głaskała moje włosy, a głos uspokajał nerwy - Nie będę. Będę natomiast kochał cię do końca życia, tego po śmierci również.
Zrobiło mi się słabo; tkwiłam tak w jego ramionach dopóty, dopóki oboje nie usłyszeliśmy dźwięku dzwonka.
Zayn bez słowa wyszedł z pokoju i skierował się ku schodom.
Usłyszałam jedynie jęk Harrego i głos jakiejś dziewczyny na dole, a dźwięk obcasów sugerował to, że skierowała się do kuchni.
Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne.
Zawitawszy do pomieszczenia, ujrzałam blondynkę leżącą na stole. Oplatała Zayna nogami w pasie, całując namiętnie, wręcz brutalnie. On oddawał jej pocałunki, w międzyczasie ściskając za pośladki.
W momencie, w którym dziewczyna zaczęła kierować dłoń w stronę jego rozporka, odwróciłam twarz, czując, że robi mi się niedobrze. Pod moje powieki z wolna napływały łzy.
Styles, nie mniej zniesmaczony niż ja, odchrząknął dwukrotnie.
- Możecie się odwalić?! - ryknął Malik, wciąż trzymając dłonie na pośladkach blondynki, co doprowadzało mnie do szału.
Drugą rzeczą, która niezmiernie mnie zdenerwowała, był przeszywający wzrok nieznajomej skupiający się jedynie na m o i m chłopaku.
- Zayn, nie przedstawisz nas sobie? - dotarł do mnie jej słodki głos.
- Z chęcią cię poznam, ale najpierw zabierz swój gruby tyłek ze stołu, na którym mam zamiar jeszcze kiedyś zjeść - powiedziałam z pogardą.
Rzuciła mi jedynie nienawistne spojrzenie, po czym zeszła z mebla i podeszła wyzywającym krokiem do Harrego.
Zacisnęłam pięści.
- Jestem Julie...
Harold znieruchomiał.
- ...ta od Liama.
- Jak możesz?! – syknął - Jak możecie?!
- Nie spinaj się, kotku - specjalnie potrząsnęła swoimi silikonowymi piersiami przed nosem Harrego - Mam pomysł! Co powiecie na trójkącik, panowie?
- Zostaw-mojego-chłopaka - warknęłam przez zęby.
Wszyscy jak na komendę zwrócili się w moją stronę. Julie ze złością, Harry z najpiękniejszym uśmiechem jaki widziałam, a Zayn... Zayn niesmakiem.
- Moja dziewczyna ma rację. Nie pociągasz mnie, ani twój sztuczny biust.
Mówiąc to, oplótł jedną ręką moją talię.
- No proszę was - zaśmiał się Malik - Wy? Razem?
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, ponieważ drzwi wejściowe zaczęły się otwierać.
- Liam... - szepnął z przerażeniem Harry.
Julie zaśmiała się szatańsko i rzuciła na Zayna.
Zobaczywszy blondynkę całującą namiętnie jego przyjaciela wpadł w szał. Wszystko działo się szybko – złapanie Mulata za bluzkę, uderzenie. Nie było mi go szkoda, nie było mi też szkoda dziewczyny, którą teraz potrząsał, krzycząc w twarz i ściskając mocno za ramiona. Oni wszyscy byli siebie warci.
Kładąc się spać, wciąż miałam przed oczami Zayna obściskującego się z blondynką. Zazdrościłam jej, aczkolwiek jeszcze bardziej zazdrosna byłam, gdy kokietowała mojego chłopaka.
Czy możliwa jest miłość do dwóch mężczyzn jednocześnie?
Nie.
- Nienawidzę cię - syknął Liam, przykładając sobie zimny okład do czoła.
- Z wzajemnością.
Obrzucili się nienawistnymi spojrzeniami.
- Nie widzisz, durniu, że ta dziewczyna ma cię głęboko w dupie i pragnie jedynie twojego zniszczenia?
- Jeszcze do mnie wróci i to z podkulonym ogonem, zobaczysz.
- Ty też tracisz ostatnio wprawę - uśmiechnął się dumnie Payne - Ta cała Jessica nie jest wcale tobą zainteresowana.
- Jeszcze kilka dni i będzie jeść mi z ręki.
- Pośpiesz się, bo ktoś ci ją może zabrać sprzed nosa.
________________________________________________
W końcu napisałam rozdział, przemyślałam wszystko i chyba jednak niedługo zakończę ten blog, mam mało czasu, brak weny, i mało komentarzy.
PS. Błagam, nie zrażajcie się. Postaram się z całych sił, by przyszły odcinek i prawdopodobnie przed ostatni był o niebo lepszy.