czwartek, 7 czerwca 2012

|15| "To dla twojego dobra, Harry"

Zesztywniałam, a tysiące myśli przemknęło przez moją głowę. Jak oni mnie przyjmą? Co powiedzą, gdy dowiedzą się czegoś o mnie, skąd pochodzę, co robiłam jakiś czas temu?
- Harry oni  nie mogą mnie poznać - szepnęłam nerwowo.
- Spokojnie, przecież oficjalnie jesteś tu sprzątaczką, czyż nie?
- A co będzie jak zaczną mnie pytać o to gdzie mieszkam, jak zarabiam na życie?
Zayn zaśmiał się głośno.
- To wtedy powiesz im, że jesteś dziwką na emigracji, tymczasowo zaspokajającą Harrego.
- Z twoich sposobów na spędzanie wolnego czasu na pewno również będą bardzo dumni - rzekłam gardzącym tonem, kątem oka zaś zauważając, jak Harold zachichotał pod nosem.
Nie zaszczycając Malika spojrzeniem, wyszłam z kuchni, a mój chłopak ruszył za mną.


Zayn, oparłszy się o blat stołu, skrzyżował ręce na piersiach. 
- To jak, nasz zakład można już uznać za zakończony? - zapytał kpiącym głosem.
- A wyglądam na kogoś, kto pragnie zrezygnować? - rzekł Pieprzący-Dupek, zmroziwszy Liama spojrzeniem.
- Wyglądasz na kogoś, kto godzi się już powoli ze sromotną porażką.
Zaśmiawszy się, przedstawił scenkę wielkiego upadku, padając na podłogę, dusząc się i unosząc z nadzieją dłoń ku górze.
- Słaby z ciebie aktor - zripostował domniemany przegrany zakładu.
- Ale dobry jasnowidz. Tak właśnie będziesz wyglądać za tydzień, a ja z czystym sumieniem wezmę sobie tę całą Jess - ponownie się zaśmiał.
- Jeśli nie będzie się chciała ze mną pieprzyć, to z tobą tym bardziej.
- Nie martw się, jakoś to przeboleję - niemalże szyderczo zachichotał.
Mulat otworzył usta, lecz szybko je zamknął.
- Nie skrzywdzisz jej.
„Już raz to zrobiłem” – cisnęło się na usta Liama, lecz w porę ugryzł się w język. Zamiast tego uśmiechnął się złowieszczo.
- Zabawne, sam chcesz to zrobić.
- Ale nie w taki sposób.
- I dlatego właśnie przegrasz ten zakład.
Przypomniawszy sobie coś, sięgnął do kieszeni.

„Szlag by to!” – przeklął w myślach.
- Ej, poczekaj! - krzyknął do wychodzącego Zayna - Możemy jeszcze do tego naszego zakładu-który na pewno wygram-dodać, że zwycięzca dostaje sto dolarów? - pokazując puste kieszenie, dodał - Brakuje mi kasy.
Malik pokręcił głową z politowaniem, warcząc pod nosem „jak chcesz” i opuścił pomieszczenie.
- „Będę tu, nie płacz” - czytałam szeptem wersy piosenki znajdujące się na kartce, którą przed chwilą wyciągnęłam spod łóżka Harrego.
To nie tak, ja wcale nie zrobiłam tego specjalnie. To przez tę cholerną poduszkę leżącą na podłodze. Odpoczywałam na łóżku, a ona spadła, gdy postanowiłam przewrócić się na drugi bok. Schyliwszy po nią głowę, zerknęłam pod mebel i, o dziwo!,  nie znalazłam żadnych gazet, czy filmów dla dorosłych, nie znalazłam również innych rzeczy, które normalni mężczyźni w wieku Stylesa trzymają pod łóżkami. Leżała tam jedynie sterta kartek, a na każdej drobnym pismem zapisane nuty i słowa poruszającej piosenki. Zachwycona odkryciem, chwyciłam najbliżej znajdujący się papier.
- „Tak, będziesz w moim sercu, od dnia dzisiejszego, teraz i dłużej niż na zawsze” - czytałam dalej.
Już sam fakt, że Harry pisze piosenki wstrząsnął mną dogłębnie, lecz bardziej zastanawiało mnie kogo dotyczy wzruszający tekst.
- Jak to znalazłaś? - usłyszawszy głos Harolda, podskoczyłam przestraszona i niechlujnie schowałam kartkę papieru za siebie.
- Ale co? Że niby to... ... ? - wyciągnąwszy zza pleców piosenkę, tym samym demaskując się, walnęłam wolną dłonią własne czoło.
Harry zaśmiał się cicho, a ja kontynuowałam tłumaczenia.
- Bo to... to wszystko jej wina! - palcem wskazałam niebieską poduszkę leżącą na dywanie - Poza tym, miałeś być w łazience… - zrezygnowana, zakończyłam wypowiedź, patrząc na niego niewinnie.
Ponownie zachichotał i kręcąc głową z politowaniem, zabrał mi kartkę.
- Może i dobrze, że ją znalazłaś - westchnął - Już dawno chciałem ci to dać.
- A więc to dla mnie? - zapytałam, będąc w szoku.
Wzruszył ramionami, a na jego usta wkradł się szczery uśmiech.
- Chciałem być romantyczny, czy coś.
- To miłe - tym razem ja zaśmiałam się głośno - Kiedy ją stworzyłeś?
- Pierwszego dnia, kiedy tu spałaś.
Westchnęłam głęboko.
- Zaśpiewaj mi ją.
- Pójdę po gitarę.
Wstał, lecz złapałam go za nadgarstek.
- Nie potrzeba gitary.
Posłał mi zalotny uśmiech i zaczął śpiewać.

Come stop your crying, it will be all right
Just take my hand, hold it tight
I will protect you from all around you

I will be here don’t you cry


To niewiarygodne, że napisał ją już pierwszego dnia, gdy zabrał mnie do swojego domu, tym samym wyrywając z piekła. Gdyby tego nie zrobił... Gdyby był taki, jak jego współlokatorzy, nie żyłabym teraz. Tak, jestem tego pewna. Chciałam się przecież zabić, w najgorszym wypadku zabiłby mnie Lucas, uprzednio niewiarygodnie torturując.
To niesamowite, że już wtedy się we mnie zakochał.
Zawdzięczam ci życie, słyszysz Styles?!
Wyszczerzyłam się, gdy taka myśl pojawiła się w mojej głowie. Śpiewając, odwzajemnił uśmiech.
For one so small, you seem so strong

My arms will hold you keep you safe and warm

This bond between us can’t be broken
I will be here don’t you cry


Patrzyłam na niego zahipnotyzowana; to była piosenka tylko dla mnie pisana jego sercem.
Zdałam sobie sprawę, ile dla mnie znaczy.
Może nie wszystko stracone?
Dam radę wyzbyć się miłości do Zayna.
Tak, pozbędę się jej, by móc pokochać Harrego.


And you’ll be in my heart

Yes, you’ll be in my heart

From this day on
Now and forever more
You’ll be in my heart
No matter what they say
You’ll be here in my heart
Always

Otarł koniuszkami palców łzy rzewnie spływające po moich policzkach i ponownie zaśpiewał refren, patrząc czule w oczy.
*
- A więc jestem waszą przyjaciółką, która potrzebuje pieniędzy, lecz wy się zlitowaliście i pracuję tutaj  jako sprzątaczka, śpiąc w domu , żeby być zawsze w pogotowiu? - zapytałam niepewna, czy dobrze zrozumiałam kłamliwą historię Harrego, którą mielibyśmy przedstawić Louis'owi i Niall'owi, przy okazji gubiąc się we własnej wypowiedzi.
Lokowany jedynie kiwnął głową.
- I ty uważasz, że oni to kupią? - złapałam się za głowę, dramatyzując.
- Nie panikuj, Jess, to przecież moi przyjaciele. Są, jacy są, ale w razie czego na pewno zrozumieją - starał się mnie pocieszyć, głaszcząc po ramieniu.
- Boję się, Harry. Boję się, że oni potraktują moją osobę jak wszyscy inni, odrzucą, wyśmieją. 
- Wszystko będzie dobrze.
Uśmiechnęłam się.
Pierwszy raz, odkąd mieszkam w domu u Harrego przywiązałam dużą wagę do swojego wyglądu.
Założyłam jedną z tych niewiarygodnie drogich sukienek, które mi kiedyś kupił, a włosy spięłam w ładny kok. Jeśli chodzi o makijaż, niestety nie miałam się czym pomalować. Tak, czy siak, nawet nie umiałabym tego zrobić.
Zdając sobie sprawę z błahości moich rozważań i nie chcąc wciąż zamartwiać się pytaniem „Jakie zrobię wrażenie?”, postanowiłam nie myśleć o niczym, a pomóc mi w tym miało całkowite zatopienie się w spojrzeniu mojego chłopaka.
- „Tak, będziesz w moim sercu, od dnia dzisiejszego, teraz i dłużej niż na zawsze” - zanuciłam piosenkę, którą dla mnie napisał, przez co na jego usta wkradł się szeroki uśmiech.
- Sielaneczka, że aż mdli - skomentował Zayn, patrząc na nas z niechęcią.
Denerwowało mnie, iż coraz częściej pojawiał się w takich momentach, psując atmosferę i dorzucając żałosny komentarz. Zachowanie na poziomie, ot co.
- Aż przykro to przerywać - kontynuował, udając smutnego i współczującego - Ale jest to konieczne, gołąbeczki, gdyż Niall i Louis właśnie zaparkowali wóz pod domem.
Odruchowo spojrzałam w okno; przy ogromnej, zielonej bramie stało czerwone porsche, a jedno z drzwi samochodowych otwierał właśnie chłopak o blond włosach, wypuszczając tym samym osobę siedzącą na miejscu pasażera.
Wcale nie łapie mnie stres.
Zayn zawołał Liama, którego mało obchodziło to, co działo się w domu. Wyglądał na człowieka nad wyraz znudzonego i niezaciekawionego.
Wcale nie łapie mnie stres.
Dwójka chłopaków kroczyła dumnie po wyłożonej kostką dróżce, kierując się do TEGO budynku. Byli coraz bliżej, a mnie pociły się dłonie.
Dlaczego pocą mi się dłonie?!
- Jess, wyluzuj - usłyszałam nad uchem i nie był to głos Harolda.
- Wcale nie łapie mnie stres! - krzyknęłam, nie przemyślając wpierw tego, co chcę wykrzyczeć - I nie mów do mnie Jess, to zwrot zarezerwowany dla Harrego - syknęłam do Malika, stwierdzając, że dokładnie przed sekundką zrobiłam z siebie idiotkę, a bardzo nie lubię robić z siebie idiotki w towarzystwie Mulata. Musiałam jakoś ratować swoją dumę.
- Doprawdy, Jess? Jesteś tego pewna, Jess?
- Przestań!
- Dlaczego, Jess?
- Ugrrrr! - warknęłam najgłośniej jak potrafiłam, a na usta Pieprzącego-Dupka automatyczne wskoczył niewyobrażalnie znienawidzony przeze mnie, tryumfalny i dumny uśmiech.
Zapiszę się na kurs judo i pewnego pięknego dnia...
Dzwonek do drzwi.
...wykorzystam na nim nowe chwyty…
Zaraz, zaraz...
DZWONEK DO DRZWI!
A MNIE WCALE NIE ŁAPIE STRES!
Prawda, że nie? Poradzę sobie.I kogo ja chcę oszukać?
Styles ruszył w stronę wejścia, ażeby wpuścić swoich przyjaciół, zaś ja wzięłam głęboki wdech.
- Jess, wyluzuj - powtórzył Zayn, wciąż mając na twarzy swój „markowy” wytrzeszcz.
Wtem do pokoju wszedł chłopak o brązowych włosach, a tuż za nim kroczył wspomniany prze ze mnie  blondyn .
- Zayn, Liam! - krzyknął Louis z entuzjazmem , otwierając szeroko ramiona.
Pieprzący-Dupek oraz Liam niechętnie, lecz udając uszczęśliwionych, rzucili się  w objęcia.
Stałam tam, patrząc na to i zastanawiając się, kiedy mnie zauważy. Jeśli w ogóle zauważy.
- A szanowna panienka to kto? - usłyszałam  głos .
Nim zdołałam coś z siebie wykrztusić, obok mnie pojawił się Harry .
- Niall, Louis , to Jessica Smith, nasza sprzątaczka i... przyjaciółka zarazem.
- Cześć, miło Was poznać - rzekłam, zdobywając się w końcu na odwagę.
Wyciągnęłam grzecznie rękę do Nialla, aby przypieczętować nawiązaną znajomość. Uścisnąwszy jego dłoń, podeszłam do Louisa, niestety, nie raczył mnie dotknąć.
- Louis - ponaglił go Harry.
Machnął ręką, wciąż mnie ignorując i zaczął wypytywać przyjaciół o ich życie prywatne i o wszystko, co wpadło mu tymczasowo do głowy.
Z prędkością światła schowałam dłoń za siebie, czując się co najmniej niekomfortowo i nieprzyjemnie.
- Przepraszam cię za to, on już taki jest - Harold próbował tłumaczyć, uśmiechając się smutno.
- Nic nie szkodzi, przyzwyczaiłam się do takiego traktowania.
Nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Louis zadał mu właśnie jedno z zawstydzających pytań.
- Zasłużyłam na to - szepnęłam do siebie, opuszczając ogromne pomieszczenie i kierując się do kuchni.

                                    *
-  Liam  a ty masz jakąś dziewczynę? - zapytał blondyn, nieświadomy zapewne, jeśli chodzi o styl jego życia .
Zaczął szybko przeżuwać ogromną ilość pokarmu, którą przed chwilą wcisnął w usta, aby móc odpowiedzieć.
- Tymczasowo, jestem samotny, ale pracuję nad tym - odrzekł z niewinnym uśmiechem.
Niewiarygodne.
Mimo wszystko myślę, że robią słusznie, wyznając wobec przyjaciół zasadę „Im mniej wiesz,
tym lepiej śpisz”. Jeżeli, nie daj Boże swoją drogą, Niall i Louis dowiedzieliby się o tym, co wyprawia ich dwóch , na pewno wylądowaliby w szpitalu na zawał, ewentualnie na jakąś inną przypadłość spowodowaną szokiem.
- Jesteś już dorosły, opiekujesz się domem, powinieneś się ustatkować, co z tobą ?- stwierdził Niall.
- Prędzej mi się zęby o kant szklanki powykrzywiają, aniżeli on się USTATKUJE - szepnęłam do Harrego, który automatycznie wybuchł śmiechem, a razem z nim Zayn.
Chwila, Malik śmieje się z mojego żartu?
- Co was tak śmieszy? - zapytał Niall.
- Nic - odpowiedzieli razem.
- A ty skąd jesteś ? - zadano mi drugie tego wieczoru pytanie, jedno z tych, których się najbardziej obawiałam i ponownie zrobił to Niall.
- Z Polski - jedna z formułek, których uczyłam się na pamięć - Jestem w kiepskiej sytuacji finansowej, a tu zgodzili się dać mi pracę i dach nad głową, ratując tym samym z opresji.
-Mają litość - stwierdził gorzko Louis , by następnie pierwszy raz zwrócić się do mnie - A ta litość ich gubi. Widać, że nie masz żadnych kwalifikacji, zauważyłem całkowity brak umiejętności w prowadzeniu domu. A teraz przydaj się na coś i umyj naczynia po obiedzie.
Zostałam zbesztana, poniżona i potępiona, czyli tak, jak przeczuwałam. Znowu potraktowano mnie w taki sposób.
Może powinniśmy z Harrym bardziej się postarać i lepiej wysprzątać rezydencję?
Napotkawszy jego przepraszający wzrok, uśmiechnęłam się blado. Miałam rację, Louisa można zaliczyć do osób nienawidzących mnie.
Wstałam od stołu i zebrałam brudne talerze. Harry chciał mi pomóc, lecz usłyszał jedynie: „Przecież masz od tego sprzątaczkę”.
Miałam ogromną ochotę zapaść się pod ziemię, a już na pewno opuścić ten pokój. Na szczęście nadarzyła się ku temu okazja, bowiem ktoś zadzwonił do drzwi.
- Kto to może być? - zapytał, nie kryjąc zdziwienia, Liam.
- Otworzę! - rzekłam prędko, a przekroczywszy próg, wypuściłam ze świstem powietrze.
Otworzyłam ogromne, masywne drzwi, zza których wyłoniło się dwóch potężnie zbudowanych policjantów.
Osłupiałam.
- Jessica Smith? - zapytał jeden z nich, marszcząc czoło i spoglądając w niebieski notes.
- Tak - wykrztusiłam - Czy coś się stało?
Koło mnie pojawił się Harry z Louis'em; zobaczywszy gości, znieruchomiał.
- Proszę z nami - rzekł rozkazująco drugi z policjantów, wywołując u mnie drżenie rąk i rozpaczliwe bicie serca.
- Przepraszam, czy ona coś zrobiła? - zapytał Tomlinson.
- Jak przesłuchamy, to się dowiemy.
- Harry, nie zostawiaj mnie, błagam! - szepnęłam mu na ucho.
- Ja jadę z Jessicą - powiedział stanowczo.
- Nie ma mowy, musisz mi coś wyjaśnić - spojrzał na niego karcąco - Zayn z nią pojedzie.
- Proszę z nami - powtórzył policjant zdenerwowanym i zdecydowanie niepokrzepiającym głosem, a gdy mocno szarpnął mnie za ramię, zaczęłam spazmatycznie oddychać.
*
- A więc trzymasz pod naszym dachem ćpającą prostytutkę?!
- Louis, ona była do tego zmuszana!
- To nie zmienia faktu, że jest zepsuta!
- Z nałogu też wyszła już dawno.
- Nie pozwolę, żeby tutaj mieszkała dziwka, która w dodatku złamała prawo!
- Nie mów tak o niej - warknął Harold przez zęby.
- Dobrze, że ją uratowałeś, ale ma stąd zniknąć.
- I gdzie się podzieje?
- Co mnie to obchodzi, nikt jej już nie gwałci i nie bije, więc sobie jakoś poradzi!
Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
- Miała rację - powiedział cicho, niedowierzając.
- W czym?
- Że tego nie zrozumiesz. - złapał haust powietrza, poważniejąc - Ja ją kocham. Nad życie.
-  Pozbędziesz się jej albo sam ją wyrzucę - syknał Louis.
- Słucham? - w oczach Harrego zaczęły pojawiać się łzy.
- To dla twojego dobra, Harry.
- Dla mojego dobra?! - zaśmiał się rozpaczliwie - Nie masz prawa mi rozkazywać!  - powiedział, maskując łzy - Całe miesiące odpoczywacie sobie z Niall'em ,nigdy się  mną nie interesując, a teraz co ? Nie przyszło ci do głowy, że potrzebuję waszej obecności,? A Liam ? Dobry przyjaciel opiekujący się nami? Dobre sobie! Gdyby nie moje oszczędności, zginąłbym tutaj! Sam muszę sobie radzić, sam się wychowywać, a oni dają mi wspaniały przykład - ugryzł się w język, by nie powiedzieć za dużo. Gdy jego rozpacz sięgnęła zenitu, a łzy spływały strumieniami, szepnął: - Nawet nie macie pojęcia, że jestem poważnie chory.
Niall wraz z Liamem, którzy stali pod ścianą, przysłuchując się ostrej wymianie zdań, osłupieli.
- Mam cukrzycę - rzekł wciąż szeptem, dusząc się łzami, a wszyscy w pokoju wstrzymali 
oddech.
_______________________________________________
Chciałabym Wam wszystkim podziękować, za ostatnie komentarze, jesteście kochani.  :)
Niestety wyjeżdżam, na miesiąc bez dostępu do internetu. Nie wiem co będzie z opowiadaniem. 


sobota, 2 czerwca 2012

|14| "Brzydzę się tobą"

- Wyglądasz jak dupek z podbitym okiem, który całował się z byłą swojego "przyjaciela" i dostał za to w zęby - skomentowałam wygląd Zayn'a, wchodząc do kuchni.
- Wyglądasz jak była dziwka, która na mnie leci, a która udaje, że kocha się w Harry'm, żeby nie myśleć non stop o moim seksownym tyłku - zripostował, uśmiechając się tryumfalnie.
Warknęłam, ciskając w jego stronę gromy.

Skrzywiłam się z niesmakiem, kładąc na stole kubek z kawą i przypominając wczorajsze popołudnie – blondynkę i Mulata obściskujących się na tym meblu.
- Następnym razem raczyłbyś nie zapładniać dziewczyn na przedmiotach powszechnego użytku - rzekłam z pogardą - I oszczędzić nam widoków.
- Przyznaj od razu, że byłaś zazdrosna - na jego usta tradycyjnie wkradł się pewny siebie uśmiech.
- Proszę cię, ten kubek podnieca mnie bardziej, aniżeli ty.
Liam, znalazłszy się w pomieszczeniu, ze spuszczoną głową przeszedł obok nas, nie odzywając się ani słowem. Starałam się na niego nie patrzeć, gdyż wyobraźnia jak na złość przypominała straszne sny, pomimo to jednak wiedziałam, że coś go gryzie. Ktoś go gryzie.
- Masz szczęście, że posiadam wysoką samoocenę, w przeciwnym razie ta wypowiedź mogłaby mnie zranić - powiedział Zayn olewającym tonem, przerywając tym samym rozmyślania na temat Liama - I nie udawaj, że cię nie podniecam.
- Udawać, to ja mogę, że cię słucham. Poza tym trzeba mieć sumienie, żeby cokolwiek mogło cię zranić, a twoje najwyraźniej definitywnie przegrywa z libido. Ale nie przejmuj się, pan Freud głosił, że to jest niezależne od nas. O, widzisz, teraz jeszcze udaję, że mi cię żal - stwierdziwszy, zabrałam kubek ze skażonego stołu i opuściłam pomieszczenie.
Zaciskałam dłonie ze złości, siadając na sofie. Po każdej rozmowie z tym dupkiem poziom mojego ciśnienia ulegał nagłemu podwyższeniu.
Przysiadł się po chwili, opierając nogi na stoliku przy kanapie i włączając telewizor.
- Teraz będziesz mnie prześladować? - warknęłam.

- Gdzieżbym śmiał - uniósł dłonie ku górze w geście niewinności - Pożytkuję jedynie przedmioty powszechnego użytku, na których, twoim zdaniem, lubię zapładniać obce kobiety.
Zgrzytnęłam zębami.
- Brzydzę się tobą.
- Ja przynajmniej nie rozkładam nóg przy byle okazji - prychnął.
Zabolało. Na pewno nie zdawał sobie sprawy, jak mocno.
Z neutralną miną wstałam z kanapy.
- Już sobie idziesz?
- Wybacz, stan twojego umysłu nie pozwala mi na podjęcie z tobą merytorycznej konwersacji.
Czym prędzej ruszyłam na górę, nie chcąc kontynuować tej rozmowy.

- Panienka zaczyna ci pyskować - zaśmiał się Liam, siadając obok Malika. Obserwowanie twoich porażek  w nieudanych próbach przelecenia Jessici z pewnością poprawiały mu humor.
- Intryguje mnie. Dlaczego właśnie ona nie chce mi wskoczyć do łóżka?
- Powiedziałbym coś, ale jedyne co przychodzi mi na myśl to: „Payne, dobra robota!”
- Że co?
Liam zaczął się śmiać, pokazując wielką śliwę pod okiem Zayn'a.
- Co, jak co, lecz uderzenie mam niezłe.

- Ale za to słabe stosunki z dziewczyną, na której ci zależy - rzekł Pieprzący-Dupek, kierując się do swojego pokoju.
Gdy zniknął na schodach, najstarszy wyjął komórkę z kieszeni i, zaciskając zęby, spojrzał na zdjęcie Julie.
Nienawidzę cię – pomyślał.
Niestety, prawdziwe uczucie, którym darzył blondynkę brzmiało inaczej.

- Co powiesz na orzeźwiający spacer? - zapytał Harry, wyrywając mnie z odrętwienia umysłowego, bowiem uwiesiłam swój wzrok na lampce nocnej, intensywnie nad czymś rozmyślając. W momencie, w którym ocucił mnie swym pytaniem, zapomniałam o czym myślałam.
- Chętnie - stwierdziłam, dochodząc do wniosku, że za długo mu nie odpowiadam.
Uśmiechnął się jak dziecko i klasnął w dłonie.
Minutę potem mijaliśmy w korytarzu jęczącego Zayn'a, który przeglądał się w lustrze i dotykał delikatnie rany pod okiem. Wybuchłam głośnym śmiechem, denerwując go, po czym z czystym sumieniem opuściłam dom razem z Haroldem trzymającym mnie za rękę.
                                                      *
- Z tego drzewa zepchnął mnie kiedyś Liam - pokazując palcem ogromnego dęba, zachichotał cicho - Złamawszy przez niego rękę, poprzysiągłem zemstę. Już tydzień później po wypadku na rolkach siedział w domu z nogą w gipsie.
Pokręcił głową, uśmiechając się smutno.
- A tutaj zawsze dawaliśmy luksusowe koncerty dla naszych przyjaciół - kontynuował, z zapałem pokazując mi kolejne historyczne przedmioty i miejsca - Tam zawsze kupowaliśmy lody, a tu grywaliśmy w piłkę nożną.
Naprawdę byłam na siebie zła, że co chwilę uciekałam myślami i nie słuchałam go. To było silniejsze ode mnie, nawet uzbrojona nie miałam sił z tym walczyć.
- Przepraszam, nudzę cię, prawda?
Masz babo placek. Trzeba było chociaż udawać.
- Nie, Harry. Zmęczyłam się trochę.
- W takim razie usiądźmy.
Nie mogłam sobie wyobrazić Liam'a i Zayn'a z opowiadań Harolda. Nie mieściło mi się w głowie, że mogliby być inni niż teraz – uczynni i pomocni, wierni i stali w uczuciach. Chciało mi się śmiać i płakać zarazem. Jak to możliwe, że ludzie aż tak się zmieniają? Czy istnieje szansa, by wrócili do swego pierwotnego stanu?
Chłodny wietrzyk, otuliwszy twarz, ocucił mnie, jakby obrazując, że zmiana zachowań i przyzwyczajeń  nie jest możliwa. Nie dawał mi na to najmniejszej nadziei.
Spojrzałam na Harrego. Miał zamknięte oczy, a głowę wychyloną mocno w tył, poza oparcie ławki. Być może podczas moich rozmyślań nadal coś mi opowiadał, lecz nie widząc odzewu, poddał się.
Jego twarz była nieco bardziej zniszczona, aniżeli u innych nastolatków, zmęczona ciągłym zamartwianiem się , ze śladami niewyspania. Patrząc na nią, wyobrażałam sobie jak wygląda moja. Bez zaglądania w lustro mogę ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że o wiele gorzej. Może pora zadbać o siebie?
Ponownie przyjrzałam się Styles'owi  – nie zmienił poprzedniej pozycji ani o milimetr, zaś opuszkami palców głaskał ławkę, jakby była dla niego czymś naprawdę ważnym.
Pasujemy do siebie. Oboje mamy trudne dzieciństwo, ogromną ilość problemów i czarną przeszłość. Oboje próbujemy wyjść na prostą, lecz środowisko niezwykle nam to utrudnia.
Potrzebujemy się.
Westchnęłam głęboko, gdy wciąż siedział w tej samej pozycji.
- Przepraszam. Mówiłeś coś? - zapytałam ze skruszoną miną.
Otworzył jedno oko; spojrzawszy na mnie, zaśmiał się słodko.
- Nawet jeśli mówiłem, teraz już zapomniałem.
Uśmiechnęłam się nieśmiało i podrapałam nerwowo po głowie.
- Niezbyt dobry ze mnie słuchacz - stwierdziłam, a on zachichotał - Po prostu ostatnio nie miałam kogo słuchać. Przyzwyczaiłam się do wymiany zdań i refleksji ze swoją podświadomością.
Pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym zapadła cisza.
- W związkach też nie jestem dobra - znajdując w sobie trochę siły, wyjawiłam mu swój sekret - Pewnie spodziewałeś się czegoś innego, zabierając mnie na ten spacer.
- Cieszę się, że jest tak jak jest. Relacje międzyludzkie to również nie moje pole do popisu.
Spuściwszy wzrok, na rogu ławki ujrzałam obrazek wydrapany w drewnie. Serduszko.
Niby nic takiego, nieraz widziałam wydrapane serduszka na ławkach w parku, lecz to jedno było szczególne. W jego środku widniały dwa imiona połączone wielkim plusem, z czego jedno było mi całkowicie znane.
Spojrzałam na Harrego pytającym wzrokiem, lecz on jedynie westchnął głośno.
Przejechałam opuszkami palców po napisie „Sarah + Harry 4ever”.
- Nie warto o niej rozmawiać - stwierdził Styles.
- Masz rację. Na randkach nie rozmawia się o swoich byłych - uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- Na randkach, tak? - zapytał z błyskiem w oku - W takim razie co się robi na randkach?
- Mam taki jeden pomysł, ale nie wiem, czy ci się spodoba.
Od razu odgadł co mam na myśli.
                                                         *
Brzydzę się tobą.
Brzydzę się tobą.
Brzydzę się tobą.
Zayn, warknąwszy głośno, uderzył się otwartą dłonią w czoło, chcąc wyrzucić obrażające go zdanie z głowy.
- Uderzając, zepsutego urządzenia nie włączysz - stwierdził Liam, popijając zimne piwo.
- Zepsute przynajmniej można naprawić, gorzej jak ktoś takowego urządzenia w ogóle nie ma - warknął w odpowiedzi Pieprzący-Dupek.
Payne zaśmiał się głośno.
- Ależ ty nadpobudliwy ostatnio. Gdzie ten błyskotliwy Malik, mający wszystko i wszystkich w dupie?
- Mający wszystko i wszystkich w dupie jest nadal, jedynie błyskotliwy zamienił się na wkurwiony.
- Jesteś żałosny. Ja to bym tę laskę przeleciał od razu i byłby spokój. Po co się z nią tak cackać?
- Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nikogo do tego nie zmuszam - powiedział  Mulat z odrazą.
Brązowe oczy Liam'a poczęły niebezpiecznie błyszczeć, gdy do jego głowy wkradł się pewien pomysł.
- W takim razie, załóżmy się - wyciągając dłoń w stronę Zayn'a, uśmiechał się złowieszczo - Masz trzy dni na przelecenie jej.
Zamyśliwszy się, rzekł:
- W zasadzie dam ci tydzień, a wiesz dlaczego? Bo jesteś żałosny i nie dasz rady. Nie ją. Jak ci się nie uda, sam się brunetką zajmę - klasnął w dłonie.

Zayn mlasnął z niesmakiem, podając dłoń  jako symboliczne przypieczętowanie zakładu. Gdzieś w jego myślach zapalił się malutki płomyk wątpliwości.
Wątpliwości, że może nie wygrać.
                                                   *
Wszedłszy do kuchni pierwsza, gdyż zostałam przepuszczona przez Harrego, prychnęłam głośno na widok Pieprzącego-Dupka. Słysząc to, Liam zachichotał i puścił oczko czerwonemu ze złości Malikowi.
Wtem leżący na blacie, czarny Sony Ericsson Harolda zaczął wibrować, a spokojne nuty piosenki „Hey there Delilah” dotarły do moich uszu. Gdy Styles wyszedł z pomieszczenia z komórką w ręku, razem z Zayn'em wymieniliśmy złowieszcze spojrzenia.
Nie mam pojęcia co mi się w nim podoba i dlaczego mi się podoba. Czemu to wszystko musi być tak skomplikowane? Czy nie mogę po prostu zacząć kochać Harrego szaleńczą, pierwszą, wieczną miłością? Boże, nie proszę przecież o wiele. Pragnę jedynie, żeby było łatwiej.
- Mamy problem - powiedział m ó j chłopak, wbiegając do pomieszczenia.
Liam i Zayn  popatrzyli na niego znudzonym wzrokiem.
- Niall i Louis  przyjeżdżają na weekend - pokręcił głową, jakby niedowierzając.

____________________________________________________________
W końcu jest nowy rozdział, przepraszam,że tyle musicie czekać. Ale naprawdę teraz nie mam weny ani czasu. W opowiadaniu w końcu pojawią się Niall i Louis ;). 
Ps. Teraz mogą wszyscy głosować, nawet z anonimów, więc proszę o szczere komentarze . 
Pozdrawiam. 

Obserwatorzy