Siedziałam w łazience, histerycznie potrząsając rękami i rozmasowując nowe, zbolałe miejsca. To Bóg mnie ukarał za wczorajszą kradzież. Ukarał mnie...
Nigdy więcej nie wyjdę na zewnątrz.
Ma rozpacz sięgnęła zenitu, gdy zaczęłam wołać imiona rodziców. Nie miałam już siły, wszystko tak bardzo mnie bolało. Nawet oddychać już nie mogłam.
Osłabiony organizm, którego Lucas nie raczył dziś uszczęśliwić nawet okruszkiem chleba, powoli opadał na zimną posadzkę.
Nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Nigdy.
Każdy rozsądnie myślący próbowałby odwieść mnie od myśli nad nowym, dramatycznym planem, który kiełkował w mej głowie. Z każdą sekundką chwaliłam go coraz bardziej, znajdując nowe zalety i korzystne dla mnie rozwiązania.
W pośpiechu zaczęłam przeszukiwać wszystkie łazienkowe szuflady. Każdą kolejną, w której nie znalazłam wartościowego przedmiotu, rzucałam w zieloną ścianę.
Akurat teraz?! Dlaczego właśnie w tej chwili?! Boże!
Przestań się drzeć, idiotko! On i tak cię nie usłyszy. Miłosierny zawsze był głuchy na twoje prośby, bo gdyby było inaczej, nie szukałabyś teraz narzędzia śmierci, by się zabić.
Po co?! Dlaczego zawsze robisz wszystko, ażeby nie pozwolić mi zakończyć swego marnego żywota?! Dlaczego za wszelką cenę chcesz mnie zostawić na tym bagnie?! Dlaczego?!
Brawo, dziękuję Ci, miłościwy Boże.
Jestem jedynie małą mrówką w ogromnym mrowisku, a Ty kolejny raz zgniotłeś mnie Swoim miłosiernym butem i zostawiłeś na uschnięcie.
Ale tym razem się nie poddam. Skoro i tak mam trafić do piekła, po co przeciągać to w nieskończoność? Mam dość cierpienia, dość łez, dość chwil rozpaczy. Wątpię, by piekło mogłoby być gorsze od tego, co przeżywam teraz. A tam, na dole, przynajmniej byłoby mi cieplej.
Rozmawiasz z Bogiem? Może zaraz ułożysz jakąś modlitwę, wariatko?! Dobry pomysł.
Uwaga, Boże, zaczynam się modlić, możesz już zatkać Swoje miłościwe uszy.
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Litościwy, błagam, pozwól mi się zabić. Amen.
Może ktoś zadzwonić do Ośrodka dla Psychicznie Chorych?
Spokojnie, nie histeryzuj. Nikt cię nigdzie nie zawiezie, jak przestaniesz udawać idiotkę. Jak przestaniesz być idiotką.
Podniósłszy się z podłogi, potraktowałam swoje policzki kilkoma lekkimi plaśnięciami tak, aby doprowadzić się do stanu używalności. Takie momenty załamania nerwowego zdarzają mi się coraz częściej.
Rozpoczęłam na nowo moje poszukiwania. Kiedy szamotanina znowu nie przyniosła efektów, mało brakowało, ażebym nie wyskoczyła przez okno w akcie rozpaczy.
Eureka!
Moje oczy poczęły niebezpiecznie błyszczeć, gdy przybliżałam się do okna. Otworzywszy je, spojrzałam w dół. Nie było wysoko, ale jeślibym się rozpędziła i wpadła na pobliskie drzewo...
- Przepraszam, można?
Krzyknęłam, łapiąc się za serce. To niemożliwe! Znowu żeś mi przerwał, Litościwy Boże! Jeden zero dla Ciebie, lecz ten mecz nie jest jeszcze zakończony.
- Czego?! - warknęłam, odgadłszy, iż to nie Lucas.
Odwróciłam się. W drzwiach stała drobna, acz dość muskularna dziewczyna. Skądś ją znałam.
- Widzę, że twój stan fizyczny bardzo się poprawił, odkąd cię ostatni raz podziwiałam.
A więc to ty, dziewka, której Lucas groził, pokazując mnie poobijaną. Może nie wyglądałam wtedy aż tak źle, skoro groźby ‘szefa’ do niej nie dotarły? Uśmiech na jej twarzy zbił mnie z tropu, na którego w żaden sposób nie mogłam powrócić, nie mogłam zrozumieć.
- Czego chcesz? - ozwałam się w końcu. Gratulacje za zapłon.
- Porozmawiać.
Porozmawiać?! Doprawdy, Boże, myślałam, że stać Cię na więcej.
- A o czym?
- O tobie.
Robi się nieciekawie.
- Uwierz mi, jestem dość trudnym tematem - powiedziałam.
- Lubię wyzwania.
- To skocz z mostu na bungee, polecam.
- Jessica, nie bądź śmieszna.
Irytacja zwolniła miejsce zakłopotaniu. Skąd znała moje imię? Ok, nie popisuj się, Wszechmogący.
- Chyba przeoczyłam moment, w którym się przedstawiłam - rzekłam.
- Usłyszałam o tobie przypadkiem. Podobno znowu cię wczoraj pobił.
- Jeśli chcesz mnie dobić, nie wysilaj się, sama sobie dobrze radzę.
- Możemy przejść na ty? Jestem Amy.
- Witaj Amy, ja jestem Zeszmacona.
- Jess, słychać cię w całym budynku. Samobójstwo to nie rozwiązanie.
- Kim jesteś, żeby prawić mi morały?!
- Osobą, która chce ci pomóc.
- Mi już nikt nie może pomóc - wychrypiałam.
Byłam zła na siebie, iż znowu płaczę. Nie chciałam, ażeby ktoś wiedział, jak jestem słaba psychicznie.
- Pamiętaj, że zawsze jest jakieś wyjście awaryjne.
- Niestety, u mnie wszystkie nieczynne.
Uśmiechnęła się szeroko. Znowu.
- Czegoś tu nie rozumiem. Nie wiesz, gdzie jesteśmy? Co z tobą nie tak? Dlaczego się uśmiechasz?! - moja niewiedza wprawiała mnie w szał.
- Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna - rzekła - Życzę ci jak najlepiej, pamiętaj co ci powiedziałam. Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia
Wyszła. Tak po prostu, zostawiając mnie na obrzeżach dwóch dróg. Jednej, prowadzącej na śmierć, która kończyłaby się mym dramatycznym samobójstwem, drugiej, będącej wielką niewiadomą.
Harry, rozmyślając, przekładał malutką szkatułkę z ręki do ręki. Mieściły się tam wszystkie jego oszczędności, cała życiowa praca. Dopiero teraz wiedział, na co naprawdę chciał je przeznaczyć. Założywszy ciepły sweter, wyszedł z domu.
- Jessica Smith!
Za przeklętymi drzwiami, poprzez schody, korytarze niosła się odrażająco brzmiąca nazwa mej osoby. W końcu, odbiwszy się od pobliskich ścian, dotarła do moich uszu. Wiedziałam co oznacza, wiedziałam, co mnie czeka.
Wlokąc nogi za sobą, szłam powoli ku głównemu hallowi. Dotarłszy do niego, spuściłam głowę i w spokoju czekałam na przydzielonego mi klienta.
- Witaj, cukiereczku.
Jak ja nienawidziłam tego głosu! Tego obrzydliwego, splamionego cierpieniem wielu dziewczyn, głosu. Czy on nie miał sumienia?!
Przed moimi oczami ukazała się znienawidzona dłoń, która brutalnie uniosła mój podbródek do góry. Trójca dojrzałych mężczyzn o dziko palących się oczach, kiwnęła na znak zgody i zadowolenia.
Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna.
Wyglądali bardzo podobnie; około pięćdziesiątki, muskuły, nieprzyjaźnie wyglądające twarze. Kolesie, niczym najbrutalniejsi złodzieje i złoczyńcy z filmów kryminalnych.
Przełknęłam głośno ślinę, kojarząc pewne fakty. Pojedyncza łza spłynęła po mym policzku, gdy zaczęli się cwaniacko uśmiechać.
Szedł szybko, przypominając sobie cierpiącą dziewczynę, myśląc o jej przeżyciach, rozterkach i… oczach.
To oczy są zwierciadłem duszy, los chciał, że nie dane mu było jeszcze w nie spojrzeć. Cóż miał jednak ujrzeć, jak nie nieskończoną czerń, doprawioną kilkoma dużymi szczyptami rozpaczy i cierpienia?
To, co zobaczył, wstrząsnęło nim, budząc na nowo trwogę i niezdecydowanie.
Nie poddam się, myślał.
W rogu ogromnego hallu, trójka nieprzyjaźnie wyglądających bydlaków, obmacywała dziewczynę. TĘ dziewczynę. Ta zaś, krzycząc i płacząc, wyrywała się im. Jakim cudem miała dać radę? To biedne, bezbronne chuchro, przeciwko trzem ogromnym siłaczom?
Zgrzytnął zębami, kiedy zaczęli ciągnąć ją na górę.
- Stójcie! - warknął tak, że wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu zainteresowali się jego osobą - Ja ją chcę!
Podszedł do niego Lucas, dokładnie się przyglądając.
- To nie miejsce dla gówniarzy, spadaj stąd, małolacie.
- Może jestem gówniarzem, ale takim, który chce się ostro zabawić!
- Czyżby? Ci panowie już zapłacili.
- Czyżby? - naśladował go - A czy zapłacili tyle?
Uniósłszy ku górze garść banknotów, począł nimi wachlować jego twarz.
Blondyn zmieszał się, mocno nad czymś rozmyślając.
- Mamy jeszcze wiele innych dziwek, które na pewno spełnią twoje oczekiwania - ozwał się.
- Być może, ale ja chcę tą. Dasz mi ją albo wychodzę z moją kasą.
- Niech ci będzie.
Ciągnąc Jess za włosy, rzucił nią w ramiona Harrego. Ten, zagryzając wargę, popchnął ją w stronę korytarza. Widział kątem oka, jak wysoki blondyn wręcza trzem wściekłym wielkoludom cztery inne prostytutki.
Wszedłszy do jej pokoju, oparł się plecami o drzwi i zaczął szybko oraz płytko oddychać.
Spokojnie, już po wszystkim, uspokajał się, dysząc.
Spojrzał na dziewczynę; kuliła się w rogu pokoju, obejmując nogi ramionami, chowała głowę, nadal płacząc.
Nie mógł zrozumieć podłości blondyna, był zszokowany całym tym budynkiem i cierpieniem w nim się znajdującym.
Podszedł powoli do brunetki, zobaczywszy jak bardziej kuli się i ‘wgniata’ w ścianę, jego oczy zaszkliły się. To niewiarygodne.
Pogłaskał ją po włosach.
- Błagam, nie krzywdź mnie - usłyszał jej cieniutki, pełen rozpaczy głos.
- Nie mam zamiaru cię krzywdzić - powiedział, a jego baryton załamał się.
Podniosła swe oczy ku górze, zobaczył w nich zdziwienie i zakłopotanie. W tej jednej sekundzie zdążył poznać ją całą, zdążył poznać wielkość jej cierpienia.
- Uciekajmy stąd.
W odpowiedzi kiwnęła potwierdzająco głową.
Co ja robię? Zaufałam chłopakowi, którego znam trzy minuty. Wielkości mego idiotyzmu nie da się ogarnąć.
Przypomniawszy sobie coś, podbiegłam do łóżka i z prędkością światła, tak, żeby nie zauważył, schowałam w mej bluzce kilka torebek białego proszku.
Otworzył okno; schodząc ostrożnie, rozmyślałam, co ja wyprawiam. Odetchnęłam z ulgą, dotknąwszy palcami u nóg suchej Matki Ziemi.
Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia.
Chwilę potem, ciągnięta przez chłopaka, biegłam, mijając znane drzewa i ogrodzenia. I kto mógłby pojąć moc Boga? Dreptałam właśnie drugą z wyznaczonych dróg, wielką niewiadomą, kontemplując, kiedy znów z niej zboczę, zboczę na zawsze.
______________________________________________________________________________
Na temat rozdziału nie będę się wypowiadać. Zadowolę się Waszymi opiniami. Chciałabym się dowiedzieć co o tym blogu myślicie ; ). Jeżeli chcesz być informowana o nowym rozdziale, proszę napisz na moje gg 28613222 !!
fajny jest! pisz dalej, wiecej emocji ;) xx obserwuje i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńcoraz bardziej się rozkręca !
OdpowiedzUsuńczekam na więcej
xoxo
kurde ale super! na żadnym blogu nie było takiej tematyki jak u ciebie! :D pisz dalej, bardzo mi się podobaa :))
OdpowiedzUsuńcześć, wybacz, że dopiero teraz. Nie miałam czasu kompletnie na komentowanie blogów. Rozdział jak zwykle zapiera dech w piersiach. Nie mam słów, to było piękne. Mam nadzieję, że drogi tej dwójki zejdą się już na dobre. Pozdrawiam [mykryptonite.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuńNaprawdę, jestem pod wrażeniem. Mało kiedy, znajduję się blogi o takiej tematyce, z dużym zasobem słów, charakteru, stylu pisania. Baaaardzo mi się podoba, z niecierpliwością czekam na następny rozdział! Oby tak dalej xo. Pozdrawiam! <3.
OdpowiedzUsuńSuper jestem zaskoczona on jest supeer czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuń